środa, 16 września 2009

no i się zaczęło...

Zaczęło się dziś, prawie w samo południe.

Pan Mirek się z nas śmiał i nie bardzo wierzył w nasze możliwości. Zaopatrzył nas jednak w szpachelki, młotki, dłuta i czaderskie okularki byśmy mogły rozpocząć remont Leona.

Mam wrażenie, że remont to bardzo górnolotne określenie tego co się póki co dzieje.
Na razie pół ściany na "patio" przed Leonem straciło swoje barwy i tynk!
Powinnyśmy się na tym znać, a my mamy własne metody:

metoda "na zagadanie":
Specjalistki to Karolina i Nata.
Stały one sobie na dwóch krzesełkach pod dachem i omawiając wszystkie wydarzenie minionych wakacji skuły wszystko co pod dachem się znajdowało. Myślę, że sposób całkiem dobry, bo chyba nie wiedząc kiedy tynku się pozbyły, a i wiele poglądów wymieniły. Brawo!

metoda "na żmudne pukanie":
Specjalistka jest Verta Be.
Dziewczyna jest niesamowita. Niby sobie pukała i dłubała tak po malutku, ale gdy wszyscy padali i robili sobie przerwę na łyk wody i kanapkę ona jako jedyna zostawała na polu walki i.... pukała i dłubała dalej. Sposób ten to praca cały czas tylko na 20%, efekt na 120%.

metoda "na spokojnie":
Specjalistki to Betti i Czerwona.
Trudno mi nawet to opisać. One po prostu sobie pukają i kuja ścianę. Betti ma swoje świtki wiec nic ją nie irytuje, Czerwona jak się zdenerwuje to w jednym ręku dzierży młotej, w drugim petka.

metoda "na szaleńca":
Specjalność olifki.
Nie ważne czy krzywo czy prosto, byle ostro. Napierdzielasz w ścianę, dłuto czy cokolwiek innego. Sposób męczący, odciski wielkie, ale za to tynk od ściany odskakuje (dosłownie),a obserwatorzy maja niezły ubaw. Co ważne: nie można pozostawiać jedzenia i picia w okolicy, chyba że ktoś lubi beton.

metoda "na czyste ubranie":
Specjalista Krystek.
Metody opisać nie umiem bo tajniki pozostają dla mnie tajemnicą. Fakt jest taki że chłopak rozwalił prawie tyle co my w trzy godziny, a jemu to zajęło jakieś 5 minut, a przy tym nic się nie przykurzył. Byłam w szoku.

W tym miejscu pozwolę sobie na kilka słów o w/w Panu.
Krystian W. zasłyną już kiedyś z błyskawicznego uruchomienia sprzętu nagłaśniającego nasze leonowe karaoke. Dziś pojawił się na chwilę, i to w samą porę. My już opadłyśmy z sił, miałyśmy dość, a patrząc na ścianę bez tynku byłyśmy przerażone tym co zrobiłyśmy, bo dopiero wówczas zdałyśmy sobie sprawę z tego ile pracy nas jeszcze czeka.
Przyszedł wówczas Krystek i zasiał w śród nas masę optymizmu....
Ja przynajmniej jestem pełna zapału przed jutrem.

Po kilku poradach specjalisty (no w naszych oczach jest on specjalistą) pojechałyśmy do castoramy.
Nie mam co prawda telewizora w domu, ale podobno reklamy tego sklepu przekonują, że ich doradcy pomogą każdemu i dostosują się do temperamentu klienta.
Wpadłyśmy tam na szybciora i generalnie poza głośnym wyrażaniem swojej wizji i bieganiem po sklepie nie ogarniałyśmy wiele. Po rozbrajającym zwierzeniu się Pana, że "nie jestem zajęty, jestem żonaty" biegał on razem z nami i znalazł nam idealny kolor farby. Widział, że trzeba mówić jak do tępoty w zakresie remontowania, więc po 15 minutach wiedziałyśmy już wszystko!

Myślę, że w przyszłości po skończeniu APS można zatrudnić nas jako ekipę od wszelkiego rodzaju remontów. No może z tym stwierdzeniem powinnam zaczekać do końca tego przedsięwzięcia, jak zobaczymy efekt naszych zmagań, ale póki co jesteśmy mega!


Pierwszy dzień już za nami.
Czekamy na resztę ekipy.
Jutro starujemy o 10.

cmoki!

p/s fotoonanizacja (jak to mawia pewna czarna dziewucha co mieszka na manhattanie) jak tylko nasz nadworny fotograf prześle mi na pocztę kilka zdjęć.

1 komentarz:

czerwona pisze...

do pracy rodacy !!!
no towarzysze- pomożecie?
POMOŻEMY ! -tylko czemu nie wszyscy? :D